wtorek, 26 czerwca 2012

Ulubione produkty do ust

Witajcie, 

w tym poście chciałabym przedstawić Wam moją skromną kolekcję ulubionych produktów do ust. Na wstępie muszę zaznaczyć, że mam bzika na punkcie szminek i błyszczyków. Nigdy nie wiem który z nich wybrać, dlatego często noszę część w torebkach, kurtkach, marynarkach, część natomiast wożę ze sobą w samochodzie :) Skutki tych podróży, zważając na panującą obecnie pogodę są opłakane... Ale to później. 



Zacznę od pomadki do ust firmy Wibo. 



Skuszona promocyjną ceną, kupiłam ją już jakiś czas temu w Rossmannie. Wybrałam dla siebie dość neutralny odcień różu (06). Uważam, że kolor ten idealnie nadaje się do codziennego makijażu. Producent obiecuje, że kosmetyk ma nawilżać wargi i rzeczywiście to robi, nie podkreśla suchych skórek. Jego dużym minusem jest jednak krótka trwałość. Trzyma się na ustach zaledwie 2-3 godziny, a potem wymaga już poprawek. Co więcej, opakowanie jest totalnie do niczego! Zamykanie a'la szminki Bourjois jest tandetne i psuje się bardzo, bardzo szybko... Żeby otworzyć szminkę musimy mieć pod ręką wsuwkę lub podobny przedmiot, inaczej nie da rady :)  Kilka dni temu chciałam wypróbować w sklepie inny kolor, niestety było to niemożliwe- wszystkie opakowania były zepsute! Nie lubię też jej zapachu, kojarzy mi się ze starą, babciną szminką...
Moją pomadkę od jakiegoś czasu woziłam w samochodzie. Były upały, więc gdy ją otworzyłam ujrzałam to:

Pomadka się stopiła, ale niedługo postaram się ją zreanimować. 
Jej regularna cena w Rossmannie to 8,29zł. Jak na produkt do ust, w fajnym kolorze niedużo, aczkolwiek to opakowanie jest jej wielkim mankamentem... 
Tak prezentuje się na ustach (malowane "na szybko", bez konturów):



Kolejny produkt to mój ulubiony, koloryzowany balsam do ust firmy Nivea. 


Jest to moje trzecie opakowanie. Kocham go za przepiękny połysk, trwałość(!), delikatną ochronę i nawilżenie ust. Kolor też jest niczego sobie :-) Pachnie cudnie, jest jednym z kosmetyków, które bezapelacyjnie wielbię. Na zdjęciu widać zużycie (przez ok. 2,5 miesiąca, nie używam go codziennie):


Ta pomadka też jest niestety zmaltretowana przez wysoką temperaturę, jednakże wcale mi to nie przeszkadza. Jest w całości, nie rozpadła się jak ta z Wibo, stała się jedynie bardziej miękka przez co jeszcze przyjemniej rozprowadza się ją na ustach. Cena ok. 8zł

Czyż nie jest cudna? :)


Ok, przechodzimy do szminek. Pierwsza z nich to mój produkt kupiony bardzo okazyjnie :) Jakiś czas temu z koleżanką wypatrzyłyśmy w Pepco szafę z markowymi kosmetykami w śmiesznych cenach! Ta szminka jest oryginalnym produktem firmy L'oreal Paris i kosztowała mnie aż 4,99zł! Dowód na fotce:
Kupiłam ją bardziej ze względu na to, że cena była mega okazyjna. Ale gdy pierwszy raz rozprowadziłam ją na ustach, byłam w szoku! Faktycznie daje efekt jak błyszczyk. Dzieje się tak, ponieważ ma w sobie miliony malutkich drobinek, które odbijają światło, przez co kolor nie jest zbyt intensywny. Mi to jednak zupełnie nie przeszkadza. 
Szminka ma bardzo oryginalny kształt, opakowanie jest porządne, można estetycznie rozprowadzić produkt na ustach. Ponadto, kusi przepięknym zapachem. Mój kolor to 200 Berry Rose.


W opakowaniu prezentuje się troszkę inaczej niż na ustach, na zdjęciach może to też być wina światła, aczkolwiek na pewno szminka sama w sobie jest ciemniejsza, aniżeli  efekt na samych wargach. Zresztą, sami oceńcie.




 Ostatnia szminka to produkt firmy Golden Rose. Cała seria nazywa się, o ile się nie mylę, Lipstick. Kolory szminek w sklepie wydają się szalenie krzykliwe. Albo są to dziwne pomarańcze, albo fuksje, jednakże polecam sprawdzić każdy z nich na własnych ustach. Nigdy nie wiadomo, co może nam pasować :)

Dla siebie wybrałam ten odcień:





Jak dla mnie jest on troszkę za mocny, by nosić go w ciągu dnia. Kupiłam tę szminkę już jakiś czas temu, jednak miałam na ustach tylko kilka razy. Częściej wpadała w ręce mojej babci i jej przyjaciółek ;) Myślę, że to po prostu ostry kolor i trzeba dużo odwagi by go nosić. Firmie należy się duży plus za eleganckie opakowanie i trwałość produktu. Trzymała się na moich ustach całą noc, poprawiana tylko po jedzeniu. Może gdyby był to bardziej neutralny, dzienny kolor, mogłabym zużyć ją do końca i opowiedzieć o niej coś więcej. Dodam, że kosztowała 12,90zł w salonie Golden Rose. Ostrzę sobie ząbki na mniej krzykliwy kolor, jednakże obawiam się, że będzie mi tam ciężko takowy znaleźć...
Jeszcze tylko pokażę Wam jak produkt wygląda na ustach:






Serdecznie dziękuję za spędzony ze mną czas.
Pozdrawiam, 

kosmetykowa




poniedziałek, 25 czerwca 2012

Małe zakupy na powitanie :-)

Przychodzę dziś do Was z małymi zakupami, które udało mi się poczynić w Douglasie i w markecie Netto. Tak, tak, wiem. Może Wam się wydawać, że kosmetyki, które oferują nam duże markety są kiepskiej jakości i nieznanych nam marek. Nic bardziej mylnego! W sklepach tego typu często możemy znaleźć kosmetyki godne naszej uwagi.

Zacznę od produktu, który kupiłam w Douglasie. Jest to znany wielu blondynom spray rozjaśniający Johna Friedy.


Produkt ten używałam już wcześniej i byłam bardzo zadowolona z jego efektów. Liczyłam jednak, że odrosty mnie nie dotkną... a tu niedawno pojawiła się niespodzianka ;-) Włosy od głowy są o wiele ciemniejsze od reszty! Widok ten bardzo mnie drażnił, ale jakoś widząc cenę tegoż produktu w Rossmanie (58,99zł) byłam bardzo zniesmaczona... Za pierwszym razem udało mi się bowiem kupić go w cenie 30zł na allegro. Dziś jednak spacerując po perfumerii ujrzałam ten żółty kartonik z dobrze mi znanym rysunkiem i nie mogłam się nie skusić. Spray czyni cuda, rozjaśnia włosy w naturalny sposób. Co więcej, jeśli dobrze zadbamy o naszą czuprynę używając masek i olejków włosy nie niszczą się tak bardzo. Ważne jest jednak używanie tzw. heat protektorów, czyli produktów chroniących włosy przed szkodliwym wpływem gorącego powietrza, prostownicy czy lokówki. 
Kilka info na opakowaniu: 


Dalsze zakupy poczyniłam już w Netto. Znalazłam tam bardzo interesujący produkt, a mianowicie peeling do stóp z wyciągiem z brzoskwini. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tą firmą, więc produkt opiszę dokładniej po dłuższych testach. Kosztował mnie 4,99zł.



 Ostatnim produktem było duo firmy Ziaja- płyn uniwersalny do demakijażu i krem oliwkowy.




Krem ten jest produktem bardzo dobrze mi znanym, a ponadto bardzo lubi go mój chłopak :) Nie stosuję go do skóry twarzy. Lubię jego działanie na dłoniach, łokciach, stopach itp. Całość kosztowała 8,99zł.

Na temat płynu do demakijażu nie mogę Wam za wiele napisać, gdyż nigdy go nie używałam. Plusem jest dla mnie fakt, że mogą go stosować kobiety noszące soczewki kontaktowe. Uwielbiam za to jego bliźniaka, płyn dwufazowy Ziaji :-)



Pozdrawiam, 

kosmetykowa